niedziela, 15 maja 2016

Kolczatka - zło konieczne?


Dziś chciałabym podzielić się z Wami moim zdaniem na temat kolczatki, kolców czy jak to tam nazwać.


Kiedy zaczynałam wgłębianie się w psią behawiorystykę, jeszcze zanim kupiliśmy Ozgarda przechodziłam przez różne etapy. Najpierw byłam zakochana w teorii Cesara Milana, potem całkowicie ją obaliłam i popierałam tylko metody pozytywne. Jak sytuacja wygląda dziś?


Jak wiecie ze zdjęć używałam kolczatki, była ona jednak całkowicie luźna i dopiero przy wystąpieniu agresji następował impuls. Ozgard zapięty był zarówno na kolczatkę jak i na szelki. Według mnie tak wygląda prawidłowe stosowanie kolczatki. Dodam również, że nasze kolce są tak wyprofilowane i tępo zakończone, że gdy zaciśniesz je na nodze nie czujesz bólu, trzeba naprawdę mocno szarpnąć.

Aktualnie już zrezygnowałam z tej metody choć powiem szczerze, że nam pomogła. Nie zauważyłam żeby pies był wystraszony czy też nie chciał zakładać tego rodzaju obroży. Więc kolejne pytanie - Skoro kolczatka jest taka genialna to czemu z niej zrezygnowałam?


Odpowiedź jest bardzo prosta. Po rozmowie z Panem, który zna się na rasie uświadomiłam sobie jedną rzecz. Kolczatka ma takie poparcie i siłę przebicia, bo człowiek trzymając ją czuje się pewniej. Fakt - daje mocny impuls psu, ale w naszym przypadku chodziło właśnie o tą pewność. Jakby to Cesar Millan powiedział - energia, którą wysyłamy psu jest inna, jesteśmy pewni naszego przywództwa. I wiecie co? Faktycznie tak jest. Jeśli nie wierzycie to spróbujcie iść z psem zgarbieni i z myślą "On na pewno zaraz się rzuci!" - od razu to wykorzysta, będzie ciągnąć na wszystkie strony, przejmie dowodzenie i może faktycznie się rzuci, a jak tylko się wyprostujecie i pomyślicie pozytywnie "Nie rzuci się, bo po co miałby to robić? Przecież nie musi mnie bronić" - pies idzie ładnie, nie ciągnie się, jest wpatrzony we właściciela. Ja zrobiłam taki eksperyment i powiem Wam szczerze, że nawet nie pomyślałabym ile zmienia inne nastawienie.



Dlatego też Ozi się rzucał - gdy tylko ja lub ktoś z mojej rodziny widzieliśmy innego psa cali się spinaliśmy i sami wywoływaliśmy atak. Kiedy pies nosił kolczatkę nasze ego rosło i nie obawialiśmy się reakcji Oziego aż tak, dlatego było lepiej.


Ale wróćmy do tematu kolczatek... Jak w końcu z nimi jest? Są dobre czy złe? Według mnie nie można ich zakwalifikować bezpośrednio do żadnej z tych grup, bo wszystko zależy od tego jak się jej użyje. Jeśli jest używana poprawnie może bardzo pomóc, ale jeśli szarpniemy o kilka sekund za wcześnie lub będzie cały czas napięta może zepsuć sprawę jeszcze bardziej.


Kolczatka była dla nas lekcją, która się przydała i pomogła jednak teraz, gdy już potrafi mijać psy bez zająknięcia nie widzę potrzeby jej stosowania.


Pozdrawiamy,
Wiktoria i Ozgard.

8 komentarzy:

  1. No właśnie, podstawowy błąd- kolczatka była luźna. Kolczatkę używamy dobrze kiedy jest zapięta ciasno, nad uszami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czemu trzymać cały czas napiętą? Według mnie nie ma to większego sensu, bo pies dostaje bodźce cały czas.

      Usuń
    2. Nie napiętą, zakładać tak, by przylegała do szyi.

      Usuń
    3. A gdzie jest napisane, że nie przylegała? Była ' luźna ', bo pies był zapięty na szelki i używałam jej w razie potrzeby.

      Usuń
    4. Czyli kolczatka sobie od tak "leżała" na szyi psa i nie była podpięta do smyczy? Co znaczy, że była "luźna?"

      Usuń
    5. Nie. Mam smycz, w której są 2 zapięcia. Na jednym były szelki, a na drugim kolce. Luźna, czyli pies był trzymany za część smyczy odpowiadającą za szelki, a w razie potrzeby za tą od kolczatki.

      Usuń
    6. Bardzo fajna relacja. Proszę się nie przejmować ludźmi "ciasno zapiętymi". Pozdrawiam 😁

      Usuń
  2. Generalnie do kolczatek nic nie mam, gdy wiem że są stosowane odpowiednio i w nagłych przypadkach. Nie mówię też, że jest to uproszczenie dla osób które nie chcą z swoim psem ćwiczyć. Z doświadczenia wiem, że jeśli nie przysiądzie się do nauki z psem to kolczatka i tak nic nie da. Może jedynie trochę utemperować nam psa - nic więcej. Bo powrót na inną obrożę będzie też powrotem do starych przyzwyczajeń. Fado nosił kolczatkę i wstyd przyznać ale źle założoną. Wprawdzie miał wtedy czas buntu gdzie na wszystko reagował "odczep się kobieto". Miałam wtedy nadzieję, że kolczatka trochę nam pomoże w ogarnięciu się na spacerach. Ups.. Złudne myślenie. Albo po prostu mój pies miał na tyle twardą skórę, że kolczatka nie robiła na nim większego wrażenia. Sama sprawa tego urządzenia to kwestia gustu i tego jakimi metodami szkolimy psa. Sama uważam, że jednak są inne przedmioty lepsze od kolczatki. Może spróbujcie z easy walkami? Bo to jak opisujesz noszenie kolczatki wydaje mi się niekoniecznie dobre.
    Pozdrawiamy, Biscuit Life!

    OdpowiedzUsuń